Info
Ten blog rowerowy prowadzi jelona z miasteczka . Mam przejechane 10973.85 kilometrów w tym 17.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.94 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 95054 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2018, Czerwiec10 - 0
- 2016, Maj4 - 0
- 2016, Kwiecień19 - 0
- 2016, Marzec20 - 0
- 2016, Luty5 - 0
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Sierpień5 - 1
- 2015, Lipiec27 - 0
- 2015, Czerwiec26 - 7
- 2015, Maj21 - 9
- 2015, Kwiecień13 - 18
- 2015, Marzec17 - 14
- 2015, Luty5 - 21
- 2015, Styczeń11 - 75
- 2014, Lipiec1 - 32
- DST 107.27km
- Czas 04:58
- VAVG 21.60km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 410m
- Sprzęt Klif
- Aktywność Jazda na rowerze
Psychodeliczny trip
Niedziela, 18 stycznia 2015 · dodano: 18.01.2015 | Komentarze 14
Ze stresu dolega mi niemożność zaśnięcia i płytki sen, a jak sen jakiś jest, to musi być albo straszny albo psychodeliczny.
Dzisiejsza wycieczka również była jak sen. Najdziwniejsza, jaką miałam.
Nie mogłam wstać, walczyłam z sobą rano, ale na rower się zebrałam dopiero o 11. Miałam wyjść 7-8 :D Zaraz po wyjściu z domu padł mi telefon. Koszmarek mały, ale do przeżycia. ZDJECIA SĄ INTERNETOWE
Zabrałam mapę, cel i dystans nie były określone, choć wieczór wcześniej rysowałam sobie traski i znalazłam przy okazji śmiechaszkową nazwę miejscowości (Ruja) . Miałam zamiar pojechać do Świdnicy, pokręcić się po okolicy i wrócić. Jednak pedałowawszy, zamyśliłam się i przejechałam skręt. Nooo to ładnie - to nie mógł być przypadek. Lecę tak jak mnie podświadomość niesie. Zdjęć nie mam żadnych własnych, z racji braku jadła dla telefonu.
Pogoda im dalej od Wałbrzycha, tym ładniejsza - słońce przyświecało, choć było lekko mgliście. Strzegom. A, wstąpię sobie do Bazyliki św. Piotra i Pawła (Dziwne, że dyskont się nie postawił obok). Jak trwoga to do Boga. Dojeżdżam brukową kosteczką.Wchodzę, akurat msza, kazanie - część najciekawsza. Kask kładę na podłogę, ażeby nie pobrudzić majestatycznych ławek, i ażeby ludzie widzieli co za mną byli, aby było usprawiedliwienie dla mojego ubłoconego odzienia (srogo).
Na kazaniu ksiądz mowił o tym, że
powinno się robić w życiu to, co Bóg dał jako talent, że powinno robić się to, co się
kocha, bo inaczej człowiek staje się niewolnikiem. Ale że też pasja to
ciężka droga - w końcu z łac. passio - cierpienie, męka. Aż się wzruszyłam bo temat u mnie na czasie, o tym ostatnio myślałam. Ksiądz daje
dzieci do mikrofonu, pyta się kim by chciały zostać. Jedna
powiedziała, że dziennikarką, to powiedział, "no tylko żebyś prawdę pisała",
heheszki i w ogóle. No i słychać w kościele, że szczególnie należy dbać o rozwój dzieci, są wrażliwe, i chłoną jak gąbka. Kurtyna opada, wychodzi szydło z worka, ksiądz dlategoż zachęca, aby babcie i dziadkowie, mamy i taty kupili dzisiejszą gazetkę koniecznie, bo tam jest więcej na ten temat, a w szczególności na temat hello kitty, ten kotek bez ust to zło.
Szczerze, to spodziewałam się jakiejś modlitwy w intencji pokoju na świecie, lecz nic takiego nie było.
Po czym gdy zostali wypuszczeni ministranci z tacami, ja powabnie zrobiłam odwrót, jak to ja, z przytupem i hałasem. Na zewnątrz słoneczko, niebieskie niebo - zdecydowanie wolę taki kościół. Szukam skrętu na drogę 345. Będę przejeżdżać nad autostradą!! Byłam na dobrym wyjeździe, ale się spłoszyłam, bo coś nie grało. Wróciłam się do głównej, wróciłam się na tę samą drogę i już grało.
Urzekła mnie ścieżka rowerowa.
Tak, to naprawdę ścieżka - widać po malowaniu ;(
Im dalej jechałam, tym mgliściej się robiło. Im dalej, tym puściej. 345 była drogą widmo dnia dzisiejszego. Pusty, miejscami ładny asfalcik, i pola po obu stronach. Ale przestawałam coraz bardziej zwracać uwagę na otoczenie, ponieważ pojawił się głód i pragnienie, kiedy ja akurat zaczęłam wjeżdżać na wioski. Pierwsza lepsza za autostradą - sklep obsadzony z zewnątrz przez 8 ochroniarzy w barwach maskujących, czerwonych na twarzy, bo zapewne jak mnie zobaczyli to się zawstydzili :D. O nie, nie wchodzę tam. Dotrwam do RUI :D Dojechałam brukiem na jakieś pole i wszamałam co wzięłam i co bym nie pomyślała, że mam (jabłko +batonik). Wróciłam się i pognałam dalej. Bruk za brukiem podkładał się pod me koła. Rzymu się obywatelom zachciało....
Na pewnym skrzyżowaniu okazało się, że jestem tylko 18km od Legnicy. Brukowanym brukiem skręciłam na moją wymarzoną RUJĘ i mój wymarzony sklep. Oczywiście, jak to w życiu bywa, zostałam na bruku, ponieważ w siedzibie gminy RUJA nie było nic, prócz rzecz jasna bruku, Urzędu Gminy i przedszkola. Podeszłam do budynku urzędu, aby zobaczyć, czy nie ma jakiejś żywej duszyczki tam, co by wodą poratowała. Nikogo nie było. Zero sklepów spożywczych, wszędzie bruk i rozpadające się domostwa, zero ludzi, a na urzędzie gminy wisi majestatycznie bankomat. Rozwaliła mnie tabliczka pod wszystkimi innymi tabliczkami - Gminna komisja rozwiązywania problemów alkoholowych w Rui. No to już wiadomo czemu w siedzibie gminy nie ma sklepu.
Rujo, nie zapomnę Cię. I ten Twój bruk. Słońca nie było, była szarość.
Podjęłam decyzję - spadam do Legnicy. Jakbym sił nie miała to wsiądę w pociąg. Zjechałam tym razem drogą gruntowo-błotną do Komornik, gdzie czekał na mnie bruk. Wypytawszy ludzi, którzy tu byli, a nigdzie indziej ich nie było, trafiłam na sklep. Pod sklepem zrobiłam furrorę, lecz jednak trafiło do mnie, że jestem raczej nienormalna. 65km dla typowego człowieka to naprawdę dużo. Jeden się spytał, a to nie można było prościej na Legnicę jechać? Zmieniłam temat, bo nie będę się tłumaczyć, że jestem tu tylko dlatego, że nazwa sąsiedniej wioski śmieszna. Pewnie nawet nie wiedzą, że śmieszna. Jeden z żulików stwierdza, że on jeździ tam..no...do Szczawna do tego... Makro! i Tesco! Bo jest dyrektorem handlowym. No jak jakiś sen psychodeliczny. W takich sytuacjach nie wiem co odpowiedzieć innego jak, "no to super". Jadę. Za szybko tracę siły po drodze, jest mi zi-zimno, jednak skutecznie, do czerwoności czasem, rozpala mnie bruk w następnych wioskach. SKĄD TYLE BRUKU??!! Gdzie ja jestem, co to za świat? Jaką symbolikę ma bruk? Mam dosyć....
Danie dnia - Bruk. Propozycja podania. W rzeczywistości zielska nie było, ani nasłonecznienia też już nie :(
Legnica, nareszcie. Na dworcu ostatecznie decyduję, czy wracam na kołach, czy pociągiem. Tylko 30 min czekania na pociąg. Na dworcu jeszcze bardziej się trzęsę - wszystkie ciuchy mokre. Na szczęście pociąg przyjeżdża 15 min wcześniej. Robi się ciemno. Dworzec nieprzystosowany do ograniczonych ruchowo. Jadę do Świdnicy. Zmieniam mokrą bluzę na suchy polar, a kurtkę, buffa i rękawiczki suszę na grzejniczku, jak ostatni cyrk na kółkach(szynach). Po drodze przyglądam się odbiciom w szybie, jak 3 latka terroryzuje swoich rodziców o mandarynkę, i jak dzielnie rodzice znieśli atak histerii. Jak się wygrzałam, pora było wysiadać. Wybrałam opcję powrotu do domu 25km pod górę. Przez spory kawałek jechałam tylko ze swoją lampką, sama, przecinając las. Krzyczałam głośno, że dam radę, że zdam egzamin, że dojadę do domu, wiecie ,motywacja w stylu "Kim jesteś? Jesteś zfycienscom!"
No i tak minął psychodeliczny dzień! W domu się rozbeczałam na parę sekund, bo zamiast redukcji stresu , jeszcze skubany wzrósł. Może dlatego, że się czas ostateczny zbliża. Psychodeliczny dzień, pod znakiem hello kitty, bruku i żuli. Jestem zmęczona, może dzisiejsza noc będzie lepsza.
4 gminy zdobyte - Ruja , Kunice , Udanin, Wądroże Wielkie
Komentarze
Zestresowana Jelona - prędzej sobie wyobrażam żula jako dyrektora w Tesco. ;)
Też wiem co to Ruja ;) i ogólnie okolice Legnicy - albo bruki albo strzępy asfaltu co jest o tyle zaskakujące, że to jest bardzo bogaty powiat (śpią na miedzi).
Co do ciekawych snów jeszcze: ostatnio śniło mi się, że z obu kurków prysznica leciała ciepła woda - aż się obudziłem z przerażenia! ;D;D