Info
Ten blog rowerowy prowadzi jelona z miasteczka . Mam przejechane 10973.85 kilometrów w tym 17.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.94 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 95054 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2018, Czerwiec10 - 0
- 2016, Maj4 - 0
- 2016, Kwiecień19 - 0
- 2016, Marzec20 - 0
- 2016, Luty5 - 0
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Sierpień5 - 1
- 2015, Lipiec27 - 0
- 2015, Czerwiec26 - 7
- 2015, Maj21 - 9
- 2015, Kwiecień13 - 18
- 2015, Marzec17 - 14
- 2015, Luty5 - 21
- 2015, Styczeń11 - 75
- 2014, Lipiec1 - 32
Lipiec, 2015
Dystans całkowity: | 2484.74 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 113:33 |
Średnia prędkość: | 19.96 km/h |
Suma podjazdów: | 25125 m |
Liczba aktywności: | 25 |
Średnio na aktywność: | 99.39 km i 5h 40m |
Więcej statystyk |
- DST 37.80km
- Czas 02:48
- VAVG 13.50km/h
- Podjazdy 210m
- Sprzęt Klif
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa na Bałkany. Dzień 18. A - Wiedeń - Meta
Czwartek, 30 lipca 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 0
Czerkaw, pobudka....
I nastał dzień ostatni. Oto wnętrze ambony w której spaliśmy - prawie własne M0 :) Łóżko, w sumie 3 okna... w zestawie mieliśmy również piankowy materac, koc i śpiwór, ale skorzystaliśmy tylko z materaca.
Oprócz tego, że raz mi się zleciało z łoża, i że dnia poprzedniego, gdy deszcz padał i się ściemniało, mieliśmy wizytę austriackiego myśliwego, nie było większych problemów :) Jeden z lepszych "smart noclegów" - było ciepło i sucho, w przeciwieństwie do tego, co było na dworze w nocy.
Wracamy na nieszczęsne EuroVelo - najnudniejszą drogę świata. Za chwilę Wiedeń.
Droga wygląda podobnie przez większość czasu. Najbardziej dobijający jest brak zakrętów.
A to już DDRka pod jednym z mostów przez Dunaj :)
A teraz trochę Wiednia:
Przy tych cenach wody w Austrii, nic tylko brać!
Wiedeń powala ładnymi budynkami i pomnikami. Jednak nie dla nas tłumy, zabytki i opłaty za wstęp, toteż udaliśmy się w kierunku przystanku PB :)
Dzisiejszego dnia padła ładna liczba :)
Niech będzie ona ostateczną liczbą kilometrów z tej wyprawy :)
Na dworcu autobusowym koczujemy przez kilka godzin. W tym czasie zostałam prawie że okradziona. Niby-biznesmen przechadzający się przez dworzec, zdaje się jakiś opalony azjata w ciemnych okularach, koszuli, w chwili nieuwagi otworzył mi sakwę i wyciągnął telefon. Zrobił to pod kurtką przewieszoną przez rękę. Jak zauważył, że mu się przypatruję, podszedł do nas i zaczął odstawiać jakieś kalambury z mapą, coś pomiędzy że nie wie gdzie jest, a chce nam pokazać że jesteśmy w Wiedniu, mówiąc ciągle że my go nie rozumiemy. Jak "tłumaczył", to zauważyłam, że mam rozpiętą sakwę i mój telefon zaraz wypadnie. Później jakaś kobieta podeszła do Pawła i pokazała nagranie jak ów delikwent grzebie mi w sakwie ;) Otworzył ją sobie... na pewno była zrolowana, aczkolwiek słabo. Na szczęście telefon mu się chyba nie spodobał bo nie wziął, chyba nie spodobał mu się pomarańczowy plastik i budowa typu solid :) Ale jakby się pokusił to by zgarnął dodatkowo kartę bankomatową, którą trzymałam w futerale...No nic, nauka na przyszłość.
Kolejnym hitem dnia był zataczający się koleś który chodził po dworcu z czerwoną teczuszką.. Jak się później okazało, był to Polak, który postanowił wrócić Polskim Busem do Krakowa do domu. W teczuszce był laptop, którym praktycznie rzucał, i mówił, że kupił i nie umie go włączyć. Po tym jak nie uwierzył nam, że trzeba mieć rezerwację przez internet i to o wiele wcześniej, chciał z nami pić i wysyłał Pawła do sklepu, dając 50 euro. W końcu poszedł sam, i zaskoczywszy nas, był w stanie wrócić. Pijany w trzy tyłki, później heroicznie negocjował z kierowcami żeby go wzięli, chciał dać im nawet w łapę, ale nic nie wskórał, to powiedział nam smutny, że idzie do burdelu.
Z niepokojem czekamy na Polskiego Busa czy nas weźmie i czy będą jechali jacyś inni rowerzyści... na szczęście jako rowerzyści jesteśmy sami. Obsługa nie kręci nosem jak ostatnio. Jest DOBRZE!
Po 7h siedzenia, docieramy do Katowic, w 5 min składamy rowery i lecimy na dworzec PKP, gdzie zjedliśmy szybkie śniadanie w wymarzonym polskim McD z wymarzonymi polskimi cenami. A zaraz po tym każdy wsiadł w swój pociąg...
Wyprawa bardzo udana i emocjonująca. Podnieśliśmy poprzeczkę w naszych wyprawach, więcej kilometrów , więcej przewyższeń, większe temperatury. Wyprawa oprócz czystej zabawy, była również po części treningiem do GMRDP. Jakie będą tego wyniki...zobaczymy, jesteśmy dobrej myśli :)
- DST 68.10km
- Czas 04:10
- VAVG 16.34km/h
- Podjazdy 360m
- Sprzęt Klif
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa na Bałkany. Dzień 17. SK i A
Środa, 29 lipca 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 0
Jeden z bardziej lajtowych dni. Z rana pada, zwijamy się dość późno z noclegu w Rajce. Pytamy się polskich kierowców tirów czy by nas nie zabrali ze sobą na ojczyznę. Bylibyśmy wcześniej w domach, byłoby taniej. Jak się okazało, rowerostop nie jest możliwy, ponieważ w kabinie mogą siedzieć tylko dwie osoby, więc kierowca może mieć tylko jedną dodatkową osobę. Podobno Czesi i Słowacy robią bardzo dokładne kontrole i tylko szukają za co dać mandat. Pomysł więc odpadł i ruszyliśmy do Bratysławy.
Po co kupować pamiątki jak można zrobić zdjęcie pamiątek na pamiątkę?
Zamek Bratysławski
Tacy my oto. Wyjeżdżamy z drogiej Słowacji do jeszcze droższej Austrii, z zapasem prowiantu z bratysławskiego Kauflanda. Ciekawostka użyteczna: Ceny najtańszych produktów w Kauflandzie, w większości K Classic, są zbliżone do cen normalnych produktów w Polsce!
Dunaj przed przeprawieniem się na drugi brzeg na Donauradweg. Chyba najciekawszy punkt tej rowerowej trasy. Woda miała śliczny kolor. Później droga była mega nudna i przypominała nam przejeżdżanie przez Węgry.
W Bratysławie wyczaiłam w internecie, że w nocy ma padać. Znaleźliśmy nocleg w wyczesanej ambonie, było całkiem przytulnie i miło :)
Na następny dzień Wiedeń i powrót...
Mapa:
- DST 175.20km
- Czas 08:48
- VAVG 19.91km/h
- Podjazdy 825m
- Sprzęt Klif
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa na Bałkany. Dzień 16. HU A i SK
Wtorek, 28 lipca 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 0
Odjechaliśmy rano z miejsca noclegu, niezauważeni przez samochód, który w tamtym momencie zajechał pod nasz Saloon...
Tego dnia postanowiliśmy, że chcemy spać już po stronie słowackiej :)
Austria przywitała nas cenami, które były jak nasze, tylko że w euro. Dobrze, że mieliśmy ze sobą zapas chleba... wodę za to trzeba było kupić, na stacjach już nie było dystrybutorów z wodą jak w Bośni czy Chorwacji. Dorwaliśmy promocję w Konzumie - woda za 0,32 euro za butelkę.
Neusiedler See. Jestem tu drugi raz...
Korzystamy z darmowego molo, plaża jest płatna. Upadł plan umycia się:P
Buziaczki.
Wyjeżdżając z Neusiedl am See, poprzez google maps, natrafiliśmy się na ekspresówkę prowadzącą do autostrady do Budapesztu. Dojeżdżamy opłotkami do autostrady i przekraczamy ją przez przejście po wiadukcie nad drogą :) Docieramy do Zurndorfu i dalej droga jest prosta.
Rajka i Trójstyk.
W Rajce uradowani ilością samochodów ciężarowych i polskich kierowców, śpimy w okolicy parkingu, by następnego dnia pytać, czy ktoś by nas nie zabrał do Polski...byłaby to dla nas oszczędność czasu i pieniędzy. Byliśmy prawie pewni, że tym razem rowerostop się uda.
Tego dnia padł rekord co do dziennego dystansu na wyprawie :)
Mapa:
- DST 87.40km
- Czas 04:07
- VAVG 21.23km/h
- Podjazdy 597m
- Sprzęt Klif
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa na Bałkany. Dzień 15. HU
Poniedziałek, 27 lipca 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 0
Dziś planowy leniwy dzień. Akurat jak wyjeżdżamy z naszej miejscówki, przyjeżdża jakiś pickup z dwoma gościami :P
Lecimy do upragnionego McDonalda w Keszthely. Po frytkach dowiadujemy się, jak bardzo jesteśmy wygłodniali. Nienasycenie próbujemy zaspokoić w Lidlu ale mało skutecznie, bo otworzyliśmy przez przypadek studnie bez dna. W tym czasie mocno się rozpadało i nie chciało przestać. Wyjechaliśmy dopiero po 12, zniecierpliwieni długością opadu, w takich oto skafandrach (oba kupione lata temu w Zakopanem, każdy kupował sobie osobno :D)
Na szczęście szybko przestało padać.
Docieramy do Sumegu.
Tutaj również byłam w zeszłym roku. Charakterystyczny jest zamek wznoszący się nad miastem.
Węgierski pastuch. Niebezpieczny, ogrodzony.
Dalsza droga była .. prosta. Tak prosta, że aż męcząca, spowalniająca, aż jechać się nie chciało. Krajobraz po lewej taki jak po prawej. Krajobraz taki sam z przodu jak i z tyłu. W dodatku jest szaro i całkiem zimno. Robimy długi postój w Tesco w Sarvarze. Zakupy jak nigdy stały się pasjonującym doświadczeniem...
Nocleg znaleźliśmy kawałek drogi za Sarvarem. Opuszczona restauracja Red Saloon czy coś takiego :) Śpimy bez namiotu pod wiatą. Ogródek przy niej był pełen mirabelek, niestety nie skorzystaliśmy bo nam się jakoś ostatnio przejadły i nie zdążyliśmy zatęsknić :)
- DST 129.90km
- Czas 06:28
- VAVG 20.09km/h
- Podjazdy 593m
- Sprzęt Klif
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa na Bałkany. Dzień 14. HU
Niedziela, 26 lipca 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 0
Lecimy nad Balaton!
Niestety, Węgry w tych rejonach są płaskie i monotonne. Zwłaszcza w szarówę. Jesienią to dopiero musi być tu nieprzyjemnie.
Jest niedziela. Dowiadujemy się, że Węgrzy, podobnie jak Austriacy, nie pracują w niedzielę. Wszystkie COOP'y pozamykane, a my mamy koniec jedzenia. Udaje nam się dostać chleb na stacji benzynowej, tak samo jak i słodkie bułki. Dojadamy w jakiejś pizzerii i uderzamy zdobyć tabliczkę-trofeum.
Tłumaczenie nazwy miejscowości wg translatora google to ... "pomocnik".
No i jest Balaton - jakieś zejście na końcu Balatonmariefuhred. Główna plaża oczywiście oblężona i płatna :P Wchodzimy na chwilkę i jedziemy do Keszthely szukać taniej strawy. Na głównym deptaku nam się nie podobało, a jak się podobało to były potrzebne forinty, których nie mieliśmy. Pokręciliśmy się trochę, oddaliliśmy, i znaleźliśmy pizzę za 890 forintów (duża z szynką za około 12 zł!) , w pizzerio-spożywczym markeciku (wspólny właściciel, przejście pomiędzy lokalami, płatność przy kasie w markeciku). Płatność w euro, ale tylko w papierku.
Znalezienie noclegu tego dnia nie stworzyło większych problemów - jakiś kawałek pola w lesie.
- DST 134.00km
- Czas 05:53
- VAVG 22.78km/h
- Podjazdy 775m
- Sprzęt Klif
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa na Bałkany. Dzień 13. HR i HU
Sobota, 25 lipca 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 0
Tankujemy wodę - w Chorwacji i Bośni to super udogodnienie, takie dystrybutory niesamowicie zmniejszają koszty, zwłaszcza w tym pierwszym państwie, gdzie sklepowa butelkowana jest po prostu droga. W największe upały piliśmy niezliczone ilości wody...
No nareszcie. Coraz bliżej Polski.
Za granicą gwałtownie się ochładza, a za jakiś czas spotyka nas burza i deszcz... Na szczęście zdążyliśmy wykąpać się w Drawie.
- DST 143.50km
- Czas 06:10
- VAVG 23.27km/h
- Podjazdy 864m
- Sprzęt Klif
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa na Bałkany. Dzień 12. BiH i HR
Piątek, 24 lipca 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 0
Zwijamy się o 6 rano, załapując się na kawkę i piszingera z gospodynią oraz jej synami. Pora ruszać w dalszą drugę.
Ten tunel usiłowaliśmy objechać poprzedniego wieczoru. No nic, trzeba było się zmusić i przejechać. Przelot wspominam jako dość straszny - hałas, silne podmuchy wiatru, i duuuużo spalin. Jednak przeżyliśmy i można było cisnąć dalej :)
-
Spalanie śmieci, wyrzucanie śmieci gdzie popadnie, niekontrolowana emisja pyłów i gazów przez zakłady przemsłowe... ciemna strona Bośni.
Wreszcie kąpiel! W Sawie! Już po chorwackiej stronie.
Jedyne ognisko na wyprawie, gdzieś na jakimś polu, schowanym przed główną drogą :P Komary cięły niemiłosiernie, ale noc była piękna.
- DST 114.90km
- Czas 05:13
- VAVG 22.03km/h
- Podjazdy 547m
- Sprzęt Klif
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa na Bałkany. Dzień 11 part2. BiH
Czwartek, 23 lipca 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 0
No i wysiadamy w Żenicy. Żenica powitała nas katastrofalnym zadymieniem. Zdjęcie tego nie oddaje. Mieszkańcy mają spory problem.
Dym pochodzi od koksowni Acelor Mittel. Jakby ktoś chciał poczytać więcej tutaj jest link do artykułu po angielsku.
Dym był zawieszony jeszcze kilkanaście kilometrów za miejscowością. Koszmar drażniący płuca....
Również dalej spotykaliśmy się z zadymieniem i zapyleniem. Okolica słynie z wydobywania węgla. Marzyliśmy, aby stamtąd jak najszybciej wyjechać. W dodatku po ciemku przejeżdżaliśmy przez stada drobnych muszek, które wpadały do oczu, gardła i płuc, bombardowały nasze twarze. Od miejscowych na stacji benzynowej dowiedzieliśmy się, że niedługo będzie burza, i najbliższy przystanek do schowania się jest w Maglaju. Przystanek jednak był dość niedaleko stacji, ale postanowiliśmy szukać dalej. Natknęliśmy się jednak na tunel o długości ponad 1km i postanowiliśmy go objechać. Odjechaliśmy dość mocno i gps pokazał, że jedziemy w zupełnie inną stronę, to cofnęliśmy się do zabudowań i pojechaliśmy inną drogą, jak okazało się, ślepą. Przy okazji zbudziliśmy wszystkie psy w okolicy. Psy za to obudziły właścicieli i mieliśmy pierwszy prawdziwy nocleg na gospodarza. Najpierw mieliśmy spać pod werandą, ale zostaliśmy zaproszeni do piwnicy, gdzie był zrobiony pokój gościnny :) Dawno nam się tak miękko nie spało...
- Podjazdy 282m
- Sprzęt Klif
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa na Bałkany Dzień 11 part1. BiH
Czwartek, 23 lipca 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 0
Pora zjeżdżać z naszego smart noclegu :P Do Sarajewa ciągle w dół.
Bajeczny budynek w bajecznej otoczce :P Sarajewo.
A on tam tak stał i stał... sarajewski stoik :)
Deptaczek w starym mieście. Mieszanina kultur, orient zmieszany z europejskością. Roznegliżowane kobiety i zasłonięte od stóp do głów...
Postanawiamy z Pawłem dziś podjechać pociągiem. Pociąg oszczędził nas przed 60km nudnej drogi w upale i pozwolił chwilę się przespać :) Sarajewo niestety nie zaoferowało nam dużej ilości połączeń kolejowych, musieliśmy czekać kilka godzin, ale było warto.
- DST 133.70km
- Czas 07:33
- VAVG 17.71km/h
- Podjazdy 3584m
- Sprzęt Klif
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa na Bałkany. Dzień 10. MNE i BiH
Środa, 22 lipca 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 0