Info
Ten blog rowerowy prowadzi jelona z miasteczka . Mam przejechane 10973.85 kilometrów w tym 17.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.94 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 95054 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2018, Czerwiec10 - 0
- 2016, Maj4 - 0
- 2016, Kwiecień19 - 0
- 2016, Marzec20 - 0
- 2016, Luty5 - 0
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Sierpień5 - 1
- 2015, Lipiec27 - 0
- 2015, Czerwiec26 - 7
- 2015, Maj21 - 9
- 2015, Kwiecień13 - 18
- 2015, Marzec17 - 14
- 2015, Luty5 - 21
- 2015, Styczeń11 - 75
- 2014, Lipiec1 - 32
- DST 110.50km
- Czas 06:25
- VAVG 17.22km/h
- Podjazdy 1501m
- Sprzęt Klif
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa na Bałkany. Dzień 4. BiH
Czwartek, 16 lipca 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 0
Wschód słońca gdzieś za Bosanską Dubicą.. Wstajemy wcześnie rano żeby pozostać niezauważonym - rozbiliśmy się dość blisko domów jednorodzinnych. W nocy podobno przy namiocie węszyły dwa psy. Sen twardy miałam to pozostaje mi uwierzyć :)
Ruszamy w góry - dziś będzie trochę szuterku!
Teraz trochę gorzej.
Ale trzeba sobie jakoś radzić! Przepraw było mnóstwo, zarwanych dróg, przewalonych drzew...
Zdobyliśmy szczyt! Jest to miejsce pamięci - upamiętnia on wielką bitwę z 1942r. (Bitka na Kozari). Partyzanci wyzwolili wtedy spory obszar w okolicy (Siły wynosiły około 3-6 tys.). Niemcy i Ustasze
przygotowali przeciwko nim ofensywę, w której wzięło udział ponad 30
tys. żołnierzy. Zgrupowanie partyzantów zostało zlikwidowane, jednak
części udało się uciec. Po bitwie represje dotknęły
miejscową ludność – tysiące Serbów trafiło do obozu koncentracyjnego w
Jasenovacu.
W Kozaracu przeżyliśmy pierwszy szok jeśli chodzi o ilość meczetów i muzułmanów na ulicy. Inne od naszych cmentarze. Ale to szybko minęło, bo przemieszczaliśmy się dość szybko, a tutaj wszystko się zmienia co kilka kilometrów.
A to już Banja Luka... Kościół wyglądający całkiem orientalnie. Jest to katedra Serbskiego Kościoła Prawosławnego.
Pożegnaliśmy miasto kąpielą w rzece. Oprócz nas było w niej chyba pół miasta. Niektórzy ludzie przychodzili z własnymi środkami czystości i się myli. A my wyszliśmy z rzeki bardziej klejący niż wcześniej :D Gdy wyjeżdżaliśmy, a był już wieczór, okazało się, że wjeżdżamy w kanion, pierwsze niesamowite widoki...oraz pierwsza styczność z kierowcami-szaleńcami.
Z braku nadziei na nocleg na dziko i z okazji tego, że się lepiliśmy, i trochę przez strach o własne życie, zatrzymaliśmy się przy pierwszym działającym campingu.